Dlaczego Quentin Tarantino porzucił „Krytyka filmowego”, swój dziesiąty i ostatni film

Reżyser rozważał przejście na emeryturę, kręcąc film fabularny poświęcony zawodowi krytyka filmowego. Choć był bardzo dumny ze swojego scenariusza, filmowiec był nieco mniej entuzjastycznie nastawiony do zdjęć i produkcji, którym brakowało odrobiny „pikanterii”.
Kiedy będziemy mogli zobaczyć dziesiąty i ostatni (jeśli wierzyć słowom twórcy) film Quentina Tarantino? Od czasu „Once Upon a Time... in Hollywood” (2019), prawdziwego „tarantino-eskowego” hołdu dla siódmej sztuki z Leonardo DiCaprio, Bradem Pittem i Margot Robbie w rolach głównych, amerykański reżyser unika rozgłosu. Cisza radiowa na dużym ekranie. I ta nieobecność może trwać długo. Gigant filmowy właśnie zrewidował swoje plany i przerwał wszystkie swoje projekty. Z ważnego powodu porzucił „The Movie Critic” , film fabularny, nad którym pracował przez ostatnie kilka lat, którego premiera została przesunięta na rok 2025. Jako gość podcastu „The Church of Tarantino” w sobotę 16 sierpnia, filmowiec po raz pierwszy wraca do tej decyzji.
Co mogło się stać? Czy to brak inspiracji? Absolutnie nie, według Quentina Tarantino. Scenariusz był już nawet ukończony, co sprawiło reżyserowi sporo kłopotów, ponieważ pierwotnie wyobrażał sobie swój projekt jako ośmioodcinkowy miniserial. Filmowiec był dumny ze swoich stron, które udało mu się przerobić, aby zaadaptować fabułę na potrzeby filmu fabularnego. Reżyser skorzystał z okazji, aby ujawnić nieco więcej na temat „Krytyka filmowego”. Akcja nadal miała rozgrywać się w Los Angeles, tak jak w jego poprzednim filmie, z tą różnicą, że nie był to już rok 1969, a 1977. Film fabularny miał opowiadać o życiu znanego krytyka filmowego. A przede wszystkim film nie miał nic wspólnego z „Pewnego razu… w Hollywood”. Postać Cliffa Bootha, grana przez Brada Pitta, nie miała powrócić, co rozwiało nadzieje jego fanów. Jeśli Quentin Tarantino inspirował się „Krytykiem filmowym”, zdał sobie sprawę, że nie był zbyt entuzjastycznie nastawiony do „ pomysłu reżyserowania ” tego, co napisał.
Pomiń reklamęPowód? Film „Krytyk filmowy” nie był niczym, co pomogłoby Quentinowi Tarantino w karierze. Nie było wielkich wyzwań. „ Nie było niczego do wymyślenia. Wiedziałem już mniej więcej, jak przekształcić Los Angeles w miasto z przeszłości. Zasadniczo był zbyt bliski mojemu poprzedniemu filmowi”. Wolał więc odłożyć swój pomysł na bok i zająć się bardziej złożonymi projektami. Reżyser zaznacza jednak, że pozostaje bardzo przywiązany do swojego scenariusza. „ Rzecz w tym, że naprawdę, naprawdę lubię to, co zrobiłem. Bo postawiłem sobie wyzwanie: Czy mogę wziąć najnudniejszy zawód świata i zrobić z niego interesujący film? Kto chce obejrzeć film zatytułowany „ Krytyk filmowy ”? To był test. Jeśli uda mi się sprawić, by historia kogoś, kto spędza całe życie oglądając filmy, była wciągająca, to będzie sukces”. „I myślę, że mi się udało” – mówi z dumą.
Quentin Tarantino również skorzystał z tego podcastu, aby ujawnić swoje ulubione dzieła ze swojej filmografii. „Pewnego razu... w Hollywood ” to jego „ulubiony film”, zdradza. „Bękarty wojny” to „jego najlepszy film fabularny, arcydzieło”, a „Kill Bill ” to film, który „miał nakręcić”. Chociaż wciąż nie wiadomo, kiedy powróci za kamerę, Quentin Tarantino skupia się obecnie na pisaniu sztuki teatralnej, której szczegóły pozostają nieznane. Tymczasem miłośnicy „Pewnego razu... w Hollywood” mogą wkrótce spodziewać się kontynuacji na Netfliksie, tym razem wyreżyserowanej przez Davida Finchera. Projekt powierzono amerykańskiemu filmowcowi, ponieważ Tarantino odmówił nakręcenia kontynuacji swojego najnowszego filmu.
lefigaro